Brak produktów

Wartość produktów: 0,00 zł
Realizuj zamówienie

Produkt dodany do koszyka!

Ilość:
Razem:

Produktów w koszyku: 0. Jest 1 produkt w Twoim koszyku.

Wartość koszyka:

Droga do Pucharu Europy oczami Arrigo Sacchiego

Droga do Pucharu Europy oczami Arrigo Sacchiego

Zdobycie najważniejszego trofeum w klubowej piłce wiedzie przez wiele często dramatycznych meczów; niektóre z nich jednak stanowią wizytówkę danej drużyny. Nie inaczej jest w przypadku AC Milanu z sezonu 1988/1989, drużyny dowodzonej przez Arrigo Sacchiego. Ówczesny szkoleniowiec mediolańskiego klubu postanowił podzielić się z kibicami wspomnieniami z tamtych czasów w książce "AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny", którą wydało Wydawnictwo SQN.

 

I runda 

1. mecz (7 września 1988): Witosza Sofia – AC Milan 0:2 (Virdis 18’, Gullit 75’) – 30 000 widzów

2. mecz (6 października 1988): AC Milan – Witosza Sofia 5:2 (van Basten 2’, 13’, 43’, 84, Virdis 64’ – Nachev 29’, Iliev 74’) – 53 086 widzów

7:2 w dwumeczu dla AC Milanu

Na San Siro było ponad 50 tysięcy widzów, chociaż kwestia awansu – pomijając moje zmartwienia – została rozstrzygnięta już w pierwszym spotkaniu w Sofii. Ludzie przychodzili na stadion dla czystej przyjemności oglądania naszej gry, tak jak się chodzi do teatru. I ta świadomość dała mi większą satysfakcję niż wejście do 1/8 finału.
W szarym terminarzu zanotowałem: „Doskonały mecz, dobrze zagrany, z mnóstwem podań i ruchem bez piłki. Straciliśmy dwa gole, bo zwolniliśmy. Czasami drużyna nie jest tak zwarta, jak powinna być”.
Prezes Berlusconi, rozmawiając z prasą na temat losowania, miał nadzieję, że unikniemy Realu Madryt: „Zbyt wcześnie, to jest rywal najbardziej godny wielkiego finału. Wszystkie pozostałe drużyny są w porządku”.

 

II runda

1. mecz (26 października 1988): AC Milan – Crvena zvezda Belgrad 1:1 (Virdis 47’ – Stojković 48’) – 71 316 widzów

2. mecz (10 października 1988): Crvena zvezda Belgrad – AC Milan 1:1, po karnych 2:4 (Stojković 39’ – van Basten 35’) – 88 500 widzów

2:2 w dwumeczu – awans AC Milanu po karnych

Wyszliśmy na prowadzenie: 3-2.
W tym momencie cała presja 120 tysięcy kibiców przeszła na barki Mitara Mrkeli, który okazał strach, najpierw zwalniając rozbieg, a później uderzając płasko, żeby zminimalizować ryzyko. Wyszedł mu nieśmiały strzał po ziemi, który przechwycił niesamowity Giovanni Galli, rzucając się w swoją prawą stronę.
Jeśli Rijkaard by strzelił, mielibyśmy awans. Frank, ten, którego wolałem zamiast Borghiego… Odwróciłem się plecami do boiska. Nie chciałem na to patrzeć.
Wśród absolutnej ciszy Marakany usłyszałem tępy dźwięk piłki uderzającej w słupek. Zmroziło mnie. Jednakże po odbiciu futbolówka wpadła do siatki. Rijkaard strzelił mocno w prawą stronę bramkarza.
W uszach wciąż mam dźwięk tej piłki odbijającej się od słupka – oda do szczęścia.
Byliśmy w ćwierćfinale!
Wbiegłem na boisko, żeby uścisnąć wszystkich moich piłkarzy, jednego po drugim. Pokonaliśmy Crveną zvezdę, ale także cierpienie, niesprawiedliwość, brutalność, prowokacje. Napluto nam w twarz, gliniarz poszczuł Costacurtę swoim wilczurem. Byliśmy jednak silniejsi od wszystkiego i wszystkich.

 

Ćwierćfinał

1. mecz (1 marca 1989): Werder Brema – AC Milan 0:0 – 40 000 widzów

2. mecz (15 marca 1989): AC Milan – Werder Brema 1:0 (van Basten 31’) – 71 207 widzów

1:0 w dwumeczu dla AC Milanu

Van Basten wykonał rzut karny płasko, tuż przy słupku. Bezbłędny, wyrachowany strzał.
Cierpieliśmy aż do końca, ponieważ Colombo, Donadoni i Gullit zmarnowali doskonałe okazje, a dzięki temu podtrzymywaliśmy nadzieję Niemców, którzy nie poddali się w żadnym momencie.
Kiedy wreszcie Szkot George Smith gwizdnął trzy razy, bramkarz Oliver Reck naskoczył na niego i został wyrzucony. Tym razem to oni byli wściekli.
Otto Rehhagel oświadczył: „Zostaliśmy pokonani tylko przez sędziego”.
Obecny na San Siro Paul Breitner, były niemiecki lewy obrońca, który w 1982 roku przegrał finał mundialu z Włochami, mówił o „skandalu”.
Tasso, czerpiąc ze swojej mądrości, stwierdził: „Sędzia zwrócił gola, którego ukradziono nam w Bremie”.
Bez wątpienia w obu meczach ćwierćfinałowych graliśmy lepiej i na awans zasłużyliśmy bardziej niż Werder.

 

 

Półfinał

1. mecz (5 kwietnia 1989): Real Madryt – AC Milan 1:1 (Sanchez 41’ – van Basten 74’) – 95 000 widzów

2. mecz (19 kwietnia 1989): AC Milan – Real Madryt 5:0 (Ancelotti 18’, Rijkaard 25’, Gullit 45’, van Basten 49’, Donadoni 59’) – 73 112 widzów

6:1 w dwumeczu dla AC Milanu

Donadoni, po rozegraniu rzutu rożnego z prawej strony, uderzył płasko lewą nogą, czego Buyo tego katastrofalnego dla siebie wieczoru nie zdołał obronić. 5:0. Oto i goleada, o którą poprosił Berlusconi w przeddzień meczu!
Zresztą po zakończeniu spotkania prezes, przechodząc od jednych dziennikarzy do drugich, cały czas o tym przypominał: „Mówiłem, że tak będzie! Mówiłem, że tak będzie!”.
Obrazek świętej Gemmy na nic nie zdał się prezesowi Mendozie, który po dżentelmeńsku uścisnął naszego prezesa i obiecał: „W Barcelonie będziemy wam kibicować. Jesteście niesamowicie mocną drużyną”.
Berlusconi podziękował z błyskiem w oczach. Rzadko kiedy widywałem go tak wzruszonego i szczęśliwego. Cały świat podziwiał piękną grę jego Milanu.
Nasi kibice jeszcze długo siedzieli na trybunach, śpiewając i świętując. Odnosiło się wrażenie, że trudno im było pożegnać się ze spektaklem, który właśnie obejrzeli, i celowo opóźniali swój powrót do domu. Baresi i Rijkaard wyszli z szatni i wrócili na boisko, żeby podziękować bijącym brawo 80 tysiącom fanów – niczym aktorzy, którzy po spektaklu ponownie pojawiają się na scenie.

 

Finał

24 maja 1989 – Camp Nou w Barcelonie

Steaua Bukareszt – AC Milan 0:4 (Gullit 18’, 38’, van Basten 28’, 46’) – 97 000 widzów

Niemiecki sędzia odgwizduje koniec i można zaczynać świętowanie.
Prezes podbiega, obejmuje mnie i pierwsze, co mówi, to: „Nigdy tak dobrze nie wydałem pieniędzy!”.
Odnosi się do podwyżki, którą będzie musiał mi dać: różnicę między tym, co mi zaproponowali, a tym, o co prosiłem, pomnożoną przez trzy. Takie były warunki zakładu. Wygrałem go.
Wchodzę na murawę, ściskam Gallianiego i moich piłkarzy, jednego po drugim. Obejmuję van Bastena za nogi i go podnoszę. Jest z tego nawet historyczne zdjęcie. To samo robię z Gullitem. Wznoszę do nieba moich dwóch gigantów. Ja, mały człowiek…
Ale adrenalina i entuzjazm związane ze zwycięstwem nie mają tu nic do rzeczy. Sekret wciąż jest taki sam: praca. W tamtym czasie na ławce treningowej podnosiłem po 105 kilogramów. Holendrzy ważyli mniej niż 90. Wszystko się zgadza.

 

To tylko zapowiedź tego, czego możesz dowiedzieć się z książki legendarnego trenera. "AC Milan. Nieśmiertelni. Historia legendarnej drużyny" zamówisz w sportowej księgarni internetowej labotiga.pl -> TUTAJ. Polecamy, bo warto!

 

Skomentuj ten wpis

* Imię
* Email (nie publikowany)
* Komentarz
Przepisz kod