Brak produktów

Wartość produktów: 0,00 zł
Realizuj zamówienie

Produkt dodany do koszyka!

Ilość:
Razem:

Produktów w koszyku: 0. Jest 1 produkt w Twoim koszyku.

Wartość koszyka:

„Kuba” i „Piszczu” – dwaj przyjaciele z boiska

„Kuba” i „Piszczu” – dwaj przyjaciele z boiska

Początek drugiego dziesięciolecia XXI wieku to okres, kiedy Polscy piłkarze powoli zaczynali znaczyć coraz więcej na arenie międzynarodowej. Furorę wśród kibiców robiła przede wszystkim tak zwana Polonia Dortmund, czyli zaciąg piłkarzy znad Wisły przez klub z Zagłębia Ruhry. Najdłużej w żółto-czarnych barwach grali Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek – o nich możesz znaleźć również artykuł w czwartym numerze doskonałego Magazynu Kopalnia wydanego przez Wydawnictwo Kopalnia we współpracy z Wydawnictwem SQN.

 

Błaszczykowski – niełatwe początki

 

Na samym początku warto podkreślić, że obaj piłkarze są rówieśnikami, co z pewnością ułatwiło znalezienie im wspólnego języka. Urodzili się w 1985 roku; o pół roku starszy jest pochodzący z Goczałkowic Piszczek. Dzieciństwo mającego korzenie w Truskolasach Jakuba jest znane szerzej. W wieku siedmiu lat rozpoczął wraz z 10-letnim bratem Dawidem treningi w Rakowie Częstochowa.


Mając 17 lat, Kuba trafił do juniorskiego zespołu Górnika Zabrze. Wielokrotnie podkreślał, że przeżył tam ciężkie chwile i nie było mu łatwo odnaleźć się w nowym środowisku. Błaszczykowskiego nie sposób było jednak złamać. Do tego momentu przeżył o wiele więcej niż niejeden dorosły, na czele z tragedią rodzinną, która bezsprzecznie ukształtowała jego charakter.


Po nieudanej przygodzie na Śląsku Jakub wrócił w rodzinne strony. Odbudowywał się w klubie, którego był wychowankiem. Z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej, aż w 2005 roku pojechał na testy do najlepszego wówczas zespołu w kraju – Wisły Kraków. Verner Lička, trener pierwszej drużyny, szybko poznał się na jego talencie i postanowił, że Błaszczykowski pozostanie w Białej Gwieździe na stałe.

 

 

Piszczek – powoli ku szczytowi

 

Kariera juniorska Łukasza rozwijała się znacznie bardziej harmonijnie aniżeli w przypadku jego późniejszego przyjaciela. Niezwykle istotny był fakt, że ojciec Łukasza, Kazimierz, był trenerem drużyny piłkarskiej w jego rodzinnej miejscowości. W klubie LKS Goczałkowice-Zdrój spędził on aż 10 lat. Następnym przystankiem „Piszcza” okazał się Gwarek Zabrze. W zespole tym strzelał wiele goli, grał bowiem jako napastnik. W 2003 roku jego drużyna wywalczyła mistrzostwo Polski juniorów, a główną rolę w tym sukcesie odegrał bez wątpienia przyszły reprezentant Polski.


Skutkiem tak doskonałej gry było zainteresowanie ze strony zagranicznych klubów. Najbardziej zdeterminowanym okazała się Hertha BSC. Klub ze stolicy Niemiec zakontraktował Łukasza, ale w trosce o jego dalszy rozwój postanowił wypożyczyć go do Zagłębia Lubin. W zespole Miedziowych przez trzy sezony rozegrał 69 spotkań i strzelił 14 goli. W ostatniej kampanii wraz z kolegami zdobył tytuł mistrza Polski, po czym wrócił do Berlina.


Piszczek ma także nieco ciemniejszą kartę występów w Polsce. W 2011 roku został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata za udział w procederze korupcyjnym w polskiej I lidze. 13 maja 2006 roku klub z Lubina rozgrywał mecz z Cracovią i potrzebował remisu, aby awansować do europejskich pucharów, więc piłkarze Zagłębia postanowili przekazać 100 tysięcy złotych Pasom. Mecz zakończył się umówionym remisem 0:0 i Zagłębie mogło cieszyć się z trzeciego miejsca w lidze oraz awansu do eliminacji Pucharu UEFA.

 

 

Spotkanie w Borussii Dortmund, o czym przeczytasz w Kopalni 4

 

W latach 2005–2007 Jakub Błaszczykowski był absolutnym filarem Białej Gwiazdy. Jego rajdy po prawej stronie boiska na zawsze zapadły w pamięć fanom z Grodu Kraka. Chociaż młodzian nie miał wybitnych statystyk indywidualnych (tylko trzy gole w lidze przez trzy sezony), przykuł uwagę skautów pogrążonej w kryzysie finansowym Borussii Dortmund.


Stronom udało się dojść do porozumienia i Kuba podpisał czteroletni kontrakt z niemieckim klubem. Czekał tam na niego inny Polak – Ebi Smolarek. Nie udało im się jednak długo ze sobą pograć; Smolarek odszedł jesienią 2007 roku do Racingu Santander.


Piszczek tymczasem kontynuował przygodę z futbolem w drużynie Hertha BSC. Trafił tam na trenera, który odmienił bieg jego kariery. Lucien Favre, bo o nim mowa, odkrył, jak wielką wytrzymałością obdarzony jest piłkarz z Goczałkowic, i zmienił mu pozycję z napastnika na prawego obrońcę. Łukaszowi przez długi czas było to nie w smak, ale ostatecznie zgodził się na ten manewr.


Trzy lata w biało-niebieskich barwach pozwoliło mu okrzepnąć w tak wymagającej lidze jak Bundesliga. W 2010 roku dołączył do klubu z Zagłębia Ruhry. Nie był jedynym polskim piłkarzem, który tamtego czerwca zasilił szeregi żółto-czarnych…

 

Dwóch przyjaciół i… Lewandowski

 

Borussia Dortmund przeżywała renesans formy. Drużyna zasilona wieloma młodymi i utalentowanymi piłkarzami oraz charyzmatycznym trenerem – Jürgenem Kloppem siała popłoch wśród gigantów niemieckiej piłki, na czele z Bayernem Monachium. Siłą napędową zespołu było z pewnością trio rodem z Polski – Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski oraz Robert Lewandowski. O ile dwóch pierwszych darzyło się dużą sympatią, o tyle przyszła gwiazda światowej piłki trzymała się nieco na uboczu. Zauważyli to nawet sponsorzy klubu – przygotowali odpowiedni spot reklamowy, który był hitem Internetu.

 

 

Futbol to nie tylko rywalizacja na boisku, lecz okazja do zawierania relacji na całe życie. Można powiedzieć, że Piszczek z Błaszczykowskim doskonale się uzupełniali, zarówno na prawej flance Borussii, jak i w życiu prywatnym. O tym pisze Łukasz Wiśniowski w swoim tekście w czwartym numerze Magazynu Kopalnia: 

Na jednym z pierwszych treningów w Dortmundzie do Łukasza Piszczka podbiegł Marcel Schmelzer:


– Wy z Kubą to niby tacy wielcy kumple jesteście?


– No tak, mamy bardzo dobre relacje... – odpowiedział Piszczek.


– Ciekawe. Gdy graliśmy z Herthą i Kuba zobaczył, że jesteś ustawiony na prawej obronie, był bezlitosny. „Jedź z nim, on nie ma pojęcia, jak grać na tej pozycji, to może być ich najsłabszy punkt”. Taki z niego kumpel!
Piszczek zagrał wówczas fenomenalny mecz, dzięki któremu przekonał Borussię, że warto go sprowadzić do Dortmundu. Tam relacja z Kubą przerodziła się w prawdziwą przyjaźń.

 

Różne drogi, przyjaźń wciąż ta sama

 

Mimo że w 2016 roku Kuba opuścił Borussię, a Łukasz w niej pozostał, uczucie między nimi nadal pozostało takie samo. Relację taką często określa się mianem bromance – to bliska, emocjonalna, nieseksualna relacja między dwoma lub więcej mężczyznami, głębsza i bardziej intymna niż przyjaźń. Podczas zgrupowań reprezentacji Polski było widać, że nić porozumienia między oboma zawodnikami jest dużo silniejsza niż w przypadku jakiejkolwiek innej pary piłkarzy. 

Najlepszym podsumowaniem niech będzie fragment tekstu Łukasza Wiśniowskiego z Kopalni 4:

Podczas rozmowy z Piszczkiem i Błaszczykowskim odnosi się wrażenie, że sami nie są do końca świadomi, jak wiele ich łączy. Region, z którego pochodzą, Borussia, reprezentacja, rocznik, rok wyjazdu, strona, na której grają, rok urodzenia córek, sympatia do siatkówki, kontuzje, które tę przyjaźń scementowały…

– Wiesz, o czym marzyłem przed finałem Ligi Mistrzów w 2013 roku? Żeby iść już na operację biodra. Cierpiałem i byłem zmęczony. Cały sezon grałem na mocnych środkach przeciwbólowych. Przed jednym z najważniejszych meczów w życiu marzyłem o stole operacyjnym – wspomina Łukasz.

Piszczkowi zarzucano wówczas, że powinien poczekać, by pomóc reprezentacji na początku eliminacji do mundialu w Brazylii. On siedział wówczas z duszą na ramieniu w gabinecie ortopedycznym i słuchał dramatycznych wieści. Lekarz przyznał, że nie widział biodra w tak fatalnym stanie, i dał mu nie więcej niż 50 procent szans na to, że wróci na boisko.

– Jedyną osobą, której mogłem się z tego zwierzyć, był Kuba – mówi Łukasz.

Obserwuję, rozmawiam, czytam, dopytuję. Szukam rysy. Wszystko jest albo skrupulatnie ukryte, albo tego nie ma. Dwóch dojrzałych gości stworzyło dojrzałą relację. Aż mnie korci, żeby sparafrazować Johna Steinbecka i jego słynne zdanie z powieści „Myszy i ludzie”. „Futbol – to na nic się nie zda. Człowiek musi mieć kogoś... kogoś bliskiego. Wszystko jedno kogo, byle to był ktoś bliski.”

 

 

Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej o pięknie futbolu, zajrzyj do sportowej księgarni internetowej labotiga.pl i zapoznaj się z najlepszymi książkami piłkarskimi i nie tylko!

Skomentuj ten wpis

* Imię
* Email (nie publikowany)
* Komentarz
Przepisz kod