Brak produktów

Wartość produktów: 0,00 zł
Realizuj zamówienie

Produkt dodany do koszyka!

Ilość:
Razem:

Produktów w koszyku: 0. Jest 1 produkt w Twoim koszyku.

Wartość koszyka:

Bayern Monachium: Pierwszy triumf w Pucharze Europy (Lidze Mistrzów)

Bayern Monachium: Pierwszy triumf w Pucharze Europy (Lidze Mistrzów)

Bayern Monachium jest pierwszym klubem w historii, który wygrał wszystkie mecze Ligi Mistrzów i ostatecznie sięgnął po to trofeum. Pamiętajmy, że w dobie pandemii koronawirusa turniej został pozbawiony meczów rewanżowych (od ćwierćfinałów), ale historyczny wyczyn Bawarczyków powinniśmy odnotować i zapamiętać.

 

Cofnijmy się w czasie. Bayern Monachium pierwszy raz sięgnął po Ligę Mistrzów (ówczesny Puchar Europy Mistrzów Krajowych) w 1974 roku i został jednocześnie pierwszym niemieckim zespołem, któremu udało się to osiągnąć. Zapraszam do przeczytania fragmentu książki "Bayern. Globalny superklub" i poznania finałowego dwumeczu, w którym Bawarczycy rywalizowali z Atletico Madryt.

 

"Bayern prawdopodobnie miał szczęście, że po regulaminowych 90 minutach wynik był bezbramkowy. Na początku drugiej połowy dogrywki hiszpański prawy obrońca José Capón trafił w boczną siatkę strzałem z pierwszej piłki z 10 metrów. Po drugiej stronie boiska Müller bezskutecznie domagał się karnego. Sześć minut przed końcem dogrywki Johnny Hansen sfaulował rezerwowego Atlético Heraldo Bezerrę tuż przed polem karnym. Luis Aragonés podkręcił piłkę nad murem i uniósł ręce, gdy futbolówka wciąż była w powietrzu. Maier ledwie się ruszył, nie miał szans. Grający na biało Die Roten pewnie nie zdawali sobie z tego sprawy, ale byli kilka minut od stania się pierwszą w historii drużyną Bayernu, która przegrałaby finał. Stadion rozbrzmiewał śpiewami Hiszpanów i 25 tysięcy fanów Atlético wymachiwało czerwono-białymi flagami.

 

Trzy minuty przed końcem Gárate, żeby zyskać na czasie, pobiegł z piłką do narożnika boiska. Sfrustrowany Breitner pchnął przeciwnika i powalił go na murawę. Minutę później Schwarzenbeck stracił piłkę po fatalnym podaniu i pozwolił Hiszpanom zyskać kolejnych 20 cennych sekund. Gárate oddał słabiutki strzał i gdy Maier spokojnie złapał piłkę, wyczerpany napastnik osunął się na ziemię. Minutę przed końcem Bayern wywalczył rzut z autu i piłka trafiła do Beckenbauera. Gárate nadal leżał na plecach w polu karnym Bayernu. Cesarz podniósł wzrok i zobaczył Schwarzenbecka wchodzącego miarowym krokiem coraz głębiej na połowę Hiszpanów. Kapellmann zasygnalizował Beckenbauerowi, żeby wrzucił piłkę w pole karne, ale z jakiegoś powodu Kaiser podał do Schwarzenbecka. Katsche przyspieszył i huknął z niemal 30 metrów. Piłka minęła wszystkich w polu karnym Atlético, a potem także linię bramkową przy lewym słupku, tuż poza zasięgiem bramkarza.

 

15 sekund po wznowieniu gry przez Hiszpanów sędzia zakończył finał. Adelardo Rodríguez, kapitan madrytczyków, który wyłączył z gry Hoenessa, i stoper Ramón Heredia płakali. W tamtych czasach, nim do rozstrzygnięcia meczu zaczęto wykorzystywać konkurs rzutów karnych, rozpaczliwy strzał Schwarzenbecka oznaczał konieczność powtórki spotkania, ale wszyscy, którzy oglądali mecz – na trybunach bądź przed telewizorami – wiedzieli, że Katsche pokonał Atlético. Wielu Hiszpanów było po trzydziestce. Pomijając już zdemolowaną golem Schwarzenbecka psychikę madrytczyków, sądzono, że wysiłek fizyczny związany z koniecznością gry ledwie dwa dni później niemal na pewno będzie ponad ich siły. I tak się właśnie stało.

 

Powtórka była podobnie jednostronna, jak pierwszy mecz wyrównany. W 14. minucie Hoeness minął bramkarza Miguela Reinę, ale następnie spudłował, uderzając do pustej bramki z ostrego kąta. Dwie minuty później Müller po dośrodkowaniu Rotha z lewego skrzydła główkował w słupek. W 28. minucie Paul Breitner wspaniałym podaniem spod własnej bramki uruchomił Hoenessa. Hoeness był młodszy, szybszy i sprawniejszy od całej trójki goniących go piłkarzy. Wpadł w pole karne Atlético i na chłodno posłał piłkę między nogami Reiny (nawiasem mówiąc, jego syn Pepe 40 lat później będzie przez chwilę grał w barwach Die Roten).

 

Bramka dała Bawarczykom komfort, ponieważ teraz mogli poczekać i zaskoczyć z kontry niknące w oczach Atlético. 10 minut po rozpoczęciu drugiej połowy Kapellmann ruszył lewym skrzydłem i dośrodkował do znajdującego się przy długim słupku Müllera. Po strzale z niebywale ostrego kąta środkowy napastnik podwyższył na 2:0. Siedem minut później Müller znów wpisał się na listę strzelców, tym razem jeszcze piękniejszym trafieniem – delikatnym lobem ze skraju pola karnego. Osiem minut przed końcem Hoeness wywalczył piłkę w środku pola i miał jeszcze dostatecznie dużo sił na kolejny samotny rajd. Wyprzedził dwóch obrońców, ominął Reinę i wewnętrzną częścią buta umieścił piłkę w siatce.

 

Po ceremonii wręczenia pucharu piłkarze świętowali w szatni. Tym razem nie podawano szampana w kieliszkach – lał się strumieniami. Beckenbauer ze śmiechem stwierdził: „Jeśli Gladbach nas jutro nie pokona, to nie zrobi tego nigdy”.

 

Później drużyna udała się do Keerbergen, małego miasteczka leżącego 30 kilometrów na północny wschód od Brukseli. W hotelu Grand Veneur Bawarczycy balowali całą noc, aż personel zaczął się bać o słynny budynek w stylu art déco. Rankiem wszyscy ruszyli do kolejnego hotelu, tym razem w Mönchengladbach, na kolejny mecz. Wykończeni, lecz szczęśliwi piłkarze wylegiwali się na łące nieopodal budynku i drzemali sobie, dopóki nie musieli pojechać na stadion. Przegrali 0:5.

 

Triumf Bayernu w Pucharze Europy w 1974 roku był największym do tej pory sukcesem niemieckiej piłki klubowej. Owszem, zwycięstwo zostało wywalczone szczęśliwie, zważywszy jak blisko porażki znaleźli się Die Roten w pierwszym spotkaniu. Ale w swojej historii Pucharu Europy John Motson i John Rowlinson twierdzą, że była w tym pewna sprawiedliwość. Chodziło o obrzydliwy, haniebny półfinał, w którym Atlético zmierzyło się z Celtikiem. „To nie był mecz – powiedział o tamtym paskudnym wieczorze menedżer Celticu Jock Stein. – Starali się wyeliminować naszych piłkarzy z gry”. Motson i Rowlinson pisali z kolei: „Jak się okazało, ich występki zostały ukarane w niemal poetycki sposób w finale, w którym (…) ich nadzieje na triumf zniweczono w ostatnich sekundach”.

 

Co ciekawe, można by rzec, że dokładnie to samo stało się rok później...."

 

Więcej przeczytasz w książce sportowej "Bayern. Globalny superklub", więcej informacji przeczytasz TUTAJ.

 

Tekst przygotował: Szymon Hagno

Skomentuj ten wpis

* Imię
* Email (nie publikowany)
* Komentarz
Przepisz kod