Brak produktów

Wartość produktów: 0,00 zł
Realizuj zamówienie

Produkt dodany do koszyka!

Ilość:
Razem:

Produktów w koszyku: 0. Jest 1 produkt w Twoim koszyku.

Wartość koszyka:

Piotr Hercog – historia ultrasa

Piotr Hercog – historia ultrasa

Grudzień 1992 roku, zima, Góry Sokole. Kilku młodych grotołazów zostało uwięzionych na dnie jaskini Studnisko, po tym jak ktoś nie tylko ukradł im prawie wszystkie plecaki, ale także wyciągnął linę, pozbawiając ich jedynej drogi wyjścia. Czekają na ratunek, ale wiedzą, że nikt nie będzie ich szukał, skoro mieli być w Tatrach, a nie na Jurze. Minął wieczór, noc, nadszedł kolejny dzień. Chłopcy zrozumieli, że nie mają w zasadzie szans, więc zaczęli spisywać testament na kombinezonie jednego z nich.

 

Po południu usłyszeli wreszcie głosy. Przechodząca nieopodal para dostrzegła przy wejściu do jaskini pozostawioną przez złodzieja linę. Po ponad 20 godzinach grotołazi zostali ocaleni! Jednym z nich był wówczas szesnastoletni Piotr Hercog, dziś ultramaratończyk, taternik jaskiniowy, instruktor wspinaczki górskiej, ratownik GOPR, trener sportowy oraz prezes Fundacji Maratony Górskie. Przez media określany mianem „ultrasa”, „cyborga”, „człowieka z żelaza”. Oto jego historia.

Piotr Hercog przyszedł na świat 11 lutego 1976 roku w Częstochowie. Wychował się na „częstochowskim Bronksie”, czyli w jednej z najniebezpieczniejszych ówcześnie dzielnic miasta – śródmieściu. Dzieciństwo, podobnie jak większość urodzonych w czasach sprzed ery komputerów i smartfonów, spędził na podwórku. Od małego był łowcą przygód. Fascynowały go góry i jaskinie. Nauczycielka geografii, widząc pasję Piotra, wciągnęła go do Szkolnego Koła Krajoznawczo-Turystycznego. Jeździł z nim na rajdy, wycieczki oraz obozy wędrowne. Z dużymi sukcesami brał udział w marszach na orientację, zdobył 30 medali mistrzostw i pucharu Polski. Choć dziś Hercog jest świetnym ultramaratończykiem, kiedyś biegał tylko po boisku, za futbolówką. Jest synem piłkarza, był zawodnikiem Victorii Częstochowa. W piłkę grał od ósmego roku życia aż do wieku seniorskiego. Trenował w klubie cztery-pięć razy w tygodniu po szkole, zaś w weekendy jeździł na marsze albo w góry. W sezonie dodatkowo w niedziele rozgrywał mecze.

Wycieczki pod kontrolą dorosłych nie dostarczały mu jednak odpowiedniej dawki rozrywki. Co innego samozwańcze wyprawy. Jedna z takich eskapad zakończyła się interwencją brygady antyterrorystycznej (sic!), która musiała ratować zaginionego w jaskini kolegę trzynastoletniego Piotra. Wydawać by się mogło, że po takich przeżyciach wystarczy mu adrenaliny. Nic bardziej mylnego. Świat przygód zbytnio go pociągał. W sierpniu 1992 roku wybrał się na pierwszą zagraniczną wyprawę, która mogła być zarazem jego ostatnią w życiu. Wyjazd w Alpy, którego celem było zdobycie najwyższego szczytu Austrii, omal nie zakończył się jego śmiercią. Pod Hercogiem załamał się bowiem most śnieżny, przez co wpadł do szczeliny na głębokość 26 metrów! Miał jednak sporo szczęścia, gdyż zaklinował się w przewężeniu, unikając upadku na dno. Ten wypadek również niewiele zmienił w kwestii niecodziennych pomysłów. Jeszcze tego samego roku, w grudniu, pisał przecież testament na dnie jaskini.

W kwietniu 1994 roku, dwa miesiące po osiągnięciu pełnoletności, jego karierę piłkarską zakończyła poważna kontuzja odniesiona w meczu z Ruchem Chorzów. Zawodnik Niebieskich zaatakował nakładką nogę Hercoga. Diagnoza – poważne złamanie kości piszczelowej. Był rok ‘94, w Polsce nie stosowano wtedy śrub, tylko zakładano gips, w tym przypadku od kostki po pachwinę. Dla zawsze aktywnego Piotra kilkumiesięczna bezczynność, a potem długa rehabilitacja i mozolny powrót do formy, wiążący się z byciem rezerwowym, nie wchodziły w grę. Do futbolu już nie wrócił, z pozostałych pasji jednak nie zrezygnował. Jeszcze w maju pojechał na mistrzostwa Polski w marszach. Tak, z nogą w gipsie, której nie mógł w ogóle obciążać! Skakał wtedy nawet przez płot, aby skrócić drogę i zmieścić się w limicie czasowym zawodów. Wziął udział również w finale Turnieju Krajoznawczego, podczas którego nurkował! Na zagipsowaną nogę, już tylko do kolana, założył foliowy worek na śmieci i zawiązał sznurkiem. Efekt? Worek napełnił się wodą, stał się boją ciągnącą Piotra na dno, w dodatku gips cały rozmiękł.

W wyniku znacznej aktywności noga nie tylko się nie zrastała, ale szczelina złamania jeszcze się powiększyła. Hercog nadal był zmuszony nosić gips, a na czerwiec wraz ze znajomymi miał zaplanowany wyjazd do Kirgistanu, aby zdobyć siedmiotysięcznik – Pik Lenina. Ani myślał zostać w domu. Już sama podróż do Azji była pełna przygód. W jej trakcie poznał przemytnika, wojskowego pilota i handlarza bronią! Zaś w drodze powrotnej pewien mężczyzna chcąc kupić jeden z plecaków Polaków wraz z zawartością proponował w zamian… własną siostrę! Jeśli chodzi o zdobycie góry to po wejściu na wysokość 6400 metrów – o kulach!!! – rozsądek Hercoga zwyciężył i odpuścił atak szczytowy.

  

  

Pomimo wielu zainteresowań Piotr Hercog nie zaniedbał edukacji. Uczył się w Studium Ekologicznym Ochrony Przyrody przy Politechnice Częstochowskiej oraz studiował wychowanie fizyczne na poznańskim AWF-ie. Jednocześnie, aby zarobić na swoje pasje, podejmował się różnych prac. Miał doświadczenie z linami, więc dostawał zlecenia na prace wysokościowe, tam gdzie nie można było postawić rusztowania. Odmalowywał dachy i wieże kościołów. Od 28 lat znakuje szlaki turystyczne, obecnie głównie z sentymentu. Jako pierwszy zaczął także opracowywać szlaki rowerowe dla całego ówczesnego województwa częstochowskiego.

Na trzecim roku studiów, w 1999 roku, zobaczył plakat zapowiadający pierwszy w historii rajd przygodowy w Polsce. Oczywiście postanowił wziąć w nim udział wraz ze swoim przyjacielem Marcinem Bartochą, znakomitym wspinaczem skalnym, zmarłym tragicznie w 2004 roku. Rajdy, jako zawody zespołowe, będące połączeniem wielu dyscyplin, na przykład marsz, rower, kajaki, wspinaczka czy eksploracja podziemi, stały się elementem życia Piotra Hercoga aż do 2010 roku. Łącznie wziął udział w 50 ekstremalnych rajdach przygodowych, organizowanych w Polsce, Chorwacji, Szwecji, Słowenii, Czechach, Szkocji, Francji, a nawet Emiratach Arabskich i Brazylii. Zgodnie z nazwą zawodów miał podczas nich mnóstwo przygód. W Chorwacji musiał skakać z dziesięciometrowego wodospadu, a w szkockich górach podczas jazdy na rowerze najpierw miał halucynacje, a po chwili prawie spadł w przepaść, gdyż po prostu przysnął. Natomiast podczas prawie dziewięćdziesięciokilometrowego marszu przez pustynię pod Abu Dhabi wielbłąd niosący bagaże jego drużyny odmówił posłuszeństwa, a dalsza droga zakończyła się dla Hercoga utratą dziewięciu paznokci u stóp. Oprócz rajdów brał również udział w wyprawach speleologicznych. Był uczestnikiem wyjazdów eksploracyjnych Polskiego Związku Alpinizmu do jaskiń Austrii, Ukrainy czy Chin.

Kolejną aktywnością, która zawładnęła życiem Piotra Hercoga było bieganie. Pierwszy raz na starcie biegu ultra stanął w czerwcu 2009 roku. Bieg Rzeźnika na 78 kilometrów traktował jako przygotowanie do najdłuższego na świecie rajdu przygodowego w Szwecji – Sweden Monster, liczącego 1069 kilometrów! W duecie z Arturem Kurkiem nie tylko przybiegł na metę jako pierwszy, ale również pobił rekord trasy. Na dystansie 100 kilometrów pierwszy raz pobiegł dwa lata później w Biegu Siedmiu Dolin. Czołowe miejsca zajmował w takich biegach jak Ultra Trail du Mount Blanc, TransGranCanaria i Ultra Trail Mount Fuji. Patrząc na osiągnięcia Hercoga, trudno uwierzyć, iż jest on sportowym samoukiem. Nigdy nie miał trenera, poza piłkarskim w Victorii, a po zaledwie dwóch latach biegania był już przez organizatorów zaliczany do elity! W 2014 roku został sklasyfikowany w TOP 10 światowego rankingu Ultra-Trail Word Tour Series.

W 2016 roku zapoczątkował swój projekt Hercog Mountain Challenge, który zakłada starty w wyzwaniach górskich w różnych zakątkach świata z zamiarem osiągnięcia jak najlepszego wyniku sportowego. W ramach podjętego przedsięwzięcia zwyciężył w maratonie po zamarzniętym Bajkale, stumilowym biegu w Chile, pierwszej edycji Kilimanjaro Extreme Marathon czy też w biegu na 391 kilometrów przez amerykańską pustynię, kanion i góry w stanie Utah. W Mount Everest Marathon był najlepszy wśród obcokrajowców, wyprzedziło go sześciu Szerpów. Zaś w biegu na najwyższy szczyt Europy – International Elbrus Race – zwyciężył w swojej kategorii, ale na metę przed nim dotarła kobieta. Do sierpnia 2019 roku na liście projektu znalazło się 15 wyzwań. Ultramaratończyk jednak z pewnością na tym nie poprzestanie.

Jeśli zaintrygowała Cię postać Piotra Hercoga, to zachęcamy do przeczytania książki Ultrabiografia, w której znajdziesz jeszcze więcej niesamowitych historii z jego życia.

 

Skomentuj ten wpis

* Imię
* Email (nie publikowany)
* Komentarz
Przepisz kod